Przepraszam Was, że ostatnio nie pisałem nic na blogu, ale jakoś... po prostu brakowało weny. Postaram się to poprawić.
Za nami FastLane, czyli nowa gala PPV spod szyldu WWE, a także pierwsze RAW po niej. Przyznam, że mimo iż po Royal Rumble sądziłem iż tegoroczna Road to WrestleMania może być jedną z najsłabszych w ostatnich latach to te dwie gale nieco poprawiły mi humory.
Zacznijmy od FastLane, bo to w końcu nowe PPV i trzeba powiedzieć kilka zdań o tym. Sama gala raczej była traktowana jako zapychacz jeżeli chodzi o kalendarz PPV. Zaczęła się dobrze, bo choć sama walka Zigglera, Rowana i Rybacka z The Authority mnie nie interesowała to w końcu wrócił Randy Orton! Viper is back! Od razu posłał trzy razy RKO Outta Nowhere i zrobił to co najlepiej potrafi. Tutaj plus. Kolejny za to, że zmienili się właściciele pasów tag team. Niewielu chyba spodziewało się, że The Usos stracą tytuły mistrzowskie, a zdobędą je Cesaro i Tyson Kidd, którzy zostali połączeni, bo właściwie nie było na ich pomysłu na kariery solowe, a tu proszę... wyrosło nam The Hart Dynasty V2. Najbardziej oczekiwałem jednak na segment Triple H'a i Stinga. I choć Sting... nie powiedział żadnego słowa to swoje zrobił. Pogroził Hunterowi swoim kijem baseballowym i wskazał na logo WrestleManii, a pojedynek został oficjalnie potwierdzony. Ciekaw jestem ile razy Stinger pojawi się jeszcze na RAW... raz, dwa?
Gala do połowy była ok. Później dla mnie obniżyła poziom. Walka kobiet, IC Title Match US Title Match i WWE WHC Title Match właściwie po mnie spłynęły, bo wyniki były raczej przewidywalne. Jedyna interesująca rzecz była przy walce Deana Ambrose'a z Bad News Barrettem, a właściwie to po niej, bo "Lunatic Fringe" zabrał sobie pas mistrzowski mimo iż go nie zdobył i odszedł z nim jak nigdy nic... Cena nie odklepał z Ruskiem (a szkoda!), ale został pokonany po dźwigni, co jest warte odnotowania. Nie był w stanie kontynuować pojedynku. A main event... po prostu był i się odbył. Nic się nie zmieniło jednak Vince'owi i kontynuuje title shot dla Romka.
Tyle jeżeli chodzi o FastLane. Przejdźmy do RAW. Mam wrażenie, że powrót Ortona bardzo pozytywnie wpłynęło na show. To spowodowało, że The Authority zajęło się dodatkowym problemem, a i jeden segment więcej z ważną postacią. Wokół Ortona tak naprawdę skupiła się większość gali. Segment otwierający, potem dwa segmenty wewnątrz The Authority no i main event po którym można się zastanawiać czy Randy rzeczywiście wrócił do Dyrekcji. Oczywiście dla mnie jest to tylko cisza przed burzą i Viper pewnie pójdzie na Rollinsa i dojdzie do ich starcia na WrestleManii.
Z innych ważnych rzeczy: potwierdzono kolejny Andre The Giant's Memorial Battle Royal. Będzie też kolejne starcie Ruseva z Ceną. Bray Wyatt po raz kolejny skierował promo ku The Undertakerowi i zastanawia mnie czy Deadman wróci na jednym z najbliższych RAW i przyjmie wyzwanie, czy nie. Tak by the way, wyobrażacie sobie jakby na jednej tygodniówce pojawili się i Sting i The Undertaker? Wtedy dopiero można by mówić, że to rzeczywiście Road to WrestleMania na całego!
Zastanawiają mnie jeszcze dwie rzeczy: co zrobią na WrestleManii z Danielem Bryanem i z pasami tag team. Jeżeli chodzi o Danielsona to ma dwie opcje: Dolph Ziggler albo Sheamus. Mi osobiście wydaje się, że w tej chwili bliżej mu do walki z Irlandczykiem, którego od kilku tygodniówek reklamują powrót. Może w końcu wróci jako heel i zmierzy się z Danielem? Wtedy do zrealizowania jest wspomniany przez ze mnie wcześniej triple threat match o IC Title. Jeżeli chodzi o pasy tag team to można zrobić walkę Cesaro&Kidd vs The Usos vs The Ascension vs Prime Time Players. Albo po prostu będzie zwykła walka Cesaro i Kidda z Samoańczykami.
Reasumując - zaczęło się coś dziać! I wreszcie, bo przez ostatnie tygodnie można było narzekać na poziom RAW...